STRONA GŁÓWNA

 

INFORMACJE PRAKTYCZNE 

Wizy i inne dokumenty

        Wizy załatwia się szybko i bezboleśnie. Indyjskie wizy nie są wydawane na granicy. Należy się udać do Ambasady Republiki Indii w Warszawie. Złożyć przed południem 2 wnioski, 3 kolorowe zdjęcia, rezerwacje biletu lotniczego w obie strony i paszport ważny minimum rok. Jeżeli zamierzasz podróżować do Indii lądem to wystarczy że zarezerwujesz sobie bilet, a potem go nie wykupisz. Na wizie nie jest odnotowywany port wjazdu czy wyjazdu. Po południu odbierasz półroczną wizę z prawem wielokrotnego wjazdu i to za darmo. Wnioski wizowe można sobie sciągnąć ze strony internetowej indyjskiej ambasady w Warszawie (patrz linki).

          Natomiast nepalska wiza darmowa nie jest.  Standardowa wiza 60-dniowa jednokrotnego wjazdu kosztuje 30USD.  Dwukrotnego wjazdu kosztuje 55USD, a wielokrotnego 70 – 90USD (ostatnie informacje: z przewodnika „Indie północne i Nepal” Pascala, 2002). Wizy załatwia się na granicy. Należy wypełnić stos papierków, a uprzednio obudzić służby graniczne.

          O ubezpieczeniach rozpisywać się nie będę, ponieważ wariantów jest tyle ile zakładów ubezpieczeń. Ja załatwiłam sprawę kartą ISIC, a Tomek kartą Euro<26.

          Trekingu wokół Annapurny nie należy rozpoczynać bez wykupienia biletu wstępu do Annapurna Conservation Area Projet (ACAP). Przyjemność tak kosztuje 2000 rupii czyli niespełna 30 USD. Permit otrzymuje się od ręki nieopodal Thamelu w Kathmandu (Tridevi Marg, w tym dużym domu towarowym). Potrzebne zdjęcie. Pozwolenie należy chronić jak oko w głowie: w czasie trekingu setki pracowników ACAP, wojskowych i policjantów będą oglądać i stemplować papierek oraz spisywać dane z papierka do opasłych ksiąg.

 Dojazd

Przeloty Warszawa – Bombaj i Delhi – Warszawa kosztowały mnie ok. 630 USD z opłatami, jednak ze zniżką na kartę ISIC. Bezpośrednio z Europy do Kathmandu jesienią 2003 r. latały Lufthansa, Austraian Airlines oraz Martin Airlines (kooperacja z KLM). Najtańszy Areofłot niestety zawiesił połączenie do Nepalu. Biletów z Warszawy do Kathmandu kosztowały od 850 USD z opłatami (zniżka studencka). Podobne kwoty należy zapłacić za połączenia do KTM przez Bangok.

            Jednak najtańsze połączenia bezpośrednie z Europy do Kathmandu są zarezerwowane na wiele miesięcy wcześniej.  W Manangu rozmawiałam z Niemcem, który przelot do KTM rezerwował już rok wcześniej! Ja natomiast pierwsze przymiarki do kupna biletów zaczęłam robić dopiero w czerwcu – nie było już wolnych miejsc w rozsądnych cenach.

            Wielu turystów decyduje się na połączenia z Delhi do Kathmandu. Ta przyjemność kosztuje 242 USD w obie strony, osoby poniżej 30 roku życia mają 30% zniżki. Do wyboru są 2 linie lotnicze: Indian Airlines oraz Royal Nepal Airlines. Te drugie uznawane są za zawodne (samoloty nie rozbijają się, ale loty są często odwoływane).

            Przy wylocie z Nepalu pobierana jest „oplata wylotowa” – 10 USD do Indii i innych krajów regionu, 20 USD do Europy. Opłaty nie żądano od nas natomiast przy wylocie z Indii – była już zawarta w cenie biletu.

            Przejazd do Nepalu lądem bywa meczący i z przygodami (patrz relacja). Jednak jest bez porównania tańszy. Za pociąg Bombaj – Varanasi zapłaciliśmy ok. 12 USD, za przejazd do granicy nepalskiej w Sonauli także zapłaciliśmy grosze. Podróżowaliśmy II klasą sleeper – to odpowiednik rosyjskiej płackarty, lecz tu w jednym „przedziale” podróżuje 8 osób, nie 6. Bez klimatyzacji rzecz jasna, jednak do sufitu przykręcone są wiatraczki. Należy pamiętać, że w dniu wyjazdu nie są sprzedawane miejscówki– to istotne utrudnienie, bowiem indyjskie pociągi są niemal zawsze zatłoczone i często się spóźniają. Ponoć rezerwacji można już dokonywać w Internecie, nie wiem jednak jak jest rozwiązana kwestia dostarczenia biletów – odsyłam na stronę internetowej indyjskich linni kolejowych (patrz linki) . Znajdziesz tam również ceny biletów na przejazdy w droższych (klimatyzowanych) jak i tańszych klasach (takie też są) – wariantów jest od groma i ciut ciut.

 Podróżowanie po Nepalu.

            Nepal ma imponującą sieć kolejową: ok. 100 km, o kolei można więc spokojnie zapomnieć. Natomiast połączeń autobusowych jest w Nepalu dostatek. My podróżowaliśmy autobusami turystycznymi. Nie skłamię chyba jeśli napiszę, że bilety na te autobusy sprzedawane są w każdym biurze turystycznym w Kathmandu i w Pokharze. Teoretycznie autobusy turystyczne są nowsze i rzadziej się psują, w rzeczywistości i tak cały Nepal z turystami podróżuje autobusami marki TATA (nie liczac tych kilku zachodnich autobusów, na które bilety są kilka razy droższe). Autobusy turystyczne są droższe, ale krócej stoi się na check pointach, bo z racji ceny podróżują nim głównie turyści. O autobusach marki TATA napisano już niejeden poemat. To ewnement na skalę światową – chyba nie ma bardziej pojemnego i wytrzymałego wehikułu.

            Teoretycznie podróżowanie na dachu jest zabronione, w szczególności w dolinie Kathmandu. My żeśmy przejechali jednak kilkanaście kilometrów na dachu – bardzo sympatycznie i w miarę wygodnie. Pierwotne przeznaczenie autobusowego dachu to miejsce na bagaże – są starannie przywiązywane, ale warto je zapakować w foliowe torby na śmieci (do kupienia na Thamelu) – można ich bowiem nie poznać po podróży np.: z Sonuali.

            Drogi nepalskie to także temat na osobną, długą opowieść. Droga Kathmandu – Pokhara jest całkiem niezła – asfaltowa, nie liczący tych miejsc, w których nabroił monsun. Ale z Sonuali do stolicy...to trzeba przeżyć samemu.

            Do Beshi Sahar (punkt startowy trekingu wokół Annapurny) można dojechać bezpośrednim autobusem z Kathmandu, nie trzeba przesiadać się w Dumre. Bilet kosztuje 350 rupii (5 USD). Tyle samo kosztuje bilet z Pokhary do Kathmandu i z Sonuali do KTM. Ze względów bezpieczeństwa po Nepalu nie kursuja autobusy nocne.

            Inny środek transportu wewnątrz Nepalu to samolot, nie muszę chyba wyjaśniać ze znacznie droższy, lecz wygodniejszy i szybszy. My nie skorzystaliśmy z oferty mnóstwa nepalskich linii lotniczych, więc odsyłam na ich stronę www (patrz linki). Z połączeniami lotniczymi bywają zwykle takie oto problemy: są odwoływane (przez pogodę), a do tego  rezerwacje należy potwierdzać (ciekawe jak to zrobić jak się człowiek włóczy po górach).

 Pieniądze

            W Indiach płacimy rupiami indyjskimi (wszystkie M. Ghandim, 1 USD = 47 rupii), a w Nepalu rupiami indyjskimi (wszystkie z królem, 1 USD = 71 rupii). Z wymianą nie ma najmniejszych problemów. Lepiej jednak wymieniać w kantorach, które wydają pokwitowanie – taki papierek przyda się potem na lotnisku gdy będziesz chciał wymienic rupie na USD). Do wymiany potrzebny jest paszport. Twoje dane są wpisywane na pokwitowaniu dość niedbale: ja przechowuję w szufladzie kwit według którego mam na nazwisko Marta, a mieszkam w Boland. Na trekingu wymienisz pieniążki w Mamangu, Jomsom i Marphie (w innych miejscach pewnie też się da, ale nie sprawdzaliśmy).

Karty płatnicze nie są przydatne. Za to czeki podróżne warto mieć ze sobą – wymienia się na gotówkę bez problemu. Kurs jest wyższy niż kurs dolara w gotówce, pobierana jest jednak prowizja – ostatecznie dostaje się tyle samo co za dolary w gotówce. Ja zabrałam ze sobą czeki American Express.

 Bezpieczeństwo

          W 2003 r. sytuacja w Nepalu wydawała się być dość stabilną. Oczywiście władzom dawali się we znaki maoiści. jednak to co się zdarza turyście przy spotkaniu z maoistami to konieczność zapłacenia haraczu. Ja bym jednak zrezygnowała ze stawiania się – trudno się mówi i się płaci. Wszelkie ataki i zamachy nie są skierowane na turystów (można oczywiście oberwać przypadkiem), maoiści nie są przecież aż tak głupi by odcinać sobie strumień dolarów. Nie słyszałam o przypadku porwania turysty w Nepalu. W Nepalu cały czas obowiązuje (ale jak długo?) zasada: im dalej na zachód, tym więcej maoistów.

              ALE!!! Sytuacja w II poł. 2004 r. jest delikatnie mówiąc mniej stabilna. Do historii z maoistami doszły jeszcze zamieszki na ulicy KTM i inne nieprzyjemne sprawy. Warto więc śledzić wiadomości z królestwa.

           Kradzieże zdarzają się jak wszędzie. W pociągach najlepiej zapinać bagaż na kłódkę (pod siedzeniami zamontowane są metalowe obręcze), nigdy nie upychać portfela w tylnej kieszeni i nie obwieszać się canonami, nikonami i innymi nowoczesnymi gadżetami.

           Szczególnie w Indiach blada twarz budzi zainteresowanie, jednak bez żadnej agresji. Rada jest jedna – nie zwracać na to uwagi, choć jest to trudne, bo spojrzenia są często bardzo natrętne.

          Kobiety powinny się odpowiednio ubierać tzn: ramiona i kolana zakryte i kropka. Żadna głębsza filozofia.  Na trekingu, choć Lonely Planet tępi taki ubiór, można spokojnie chodzić w krótkich spodenkach i w koszulkach na ramiączkach (jednak pod plecak nie są one zbyt wygodne). Nawet Nepalki występują często w koszulkach bez rękawów. Jeżeli pod prysznic nie będziesz dreptała w samej bieliźnie, to nic niemiłego Ci się nie przytrafi.

 Pogoda

          Najlepiej wybierać się do Indii i Nepalu wiosną lub jesienią: nie pada, ale jest jak na mój gust za gorąco (np.: 40 st). W tym roku (czyli 2003) monsun trzymał ponoć nieco dłużej. Gdy dotarliśmy na początku października do Bombaju było już po monsunie, jednak w Varanasi jeszcze padało. A w górach może być bardzo zimno, nawet mroźno – ale nawet każde dziecko przecież wie, że nawet na Czerwone Wierchy w lipcu bez rękawiczek nie należy się wybierać. Do wysokości ok. 2000 m n.p.m. drepcze się w Himalajach w upale.

 Język

        Bez problemu dogadasz się po angielsku. A w Nepalu powinieneś zapamiętać słowo „namaste”.

 Łączność

          Rozmowy telefoniczne z Polską zarówno z Indii jak i z Nepalu są dość tanie. Zdarzało się, że płaciłam 1 USD (z Delhi) 2 minuty z okładem rozmowy z Polską. Drożej jest w Pokharze – 70 rupii (1 USD) za minutę. Nim zaczniesz plotkować przejdź się po różnych punktach – są znaczne różnice w cenach.

         W miastach zarówno indyjskich jak i nepalskich (KTM, Pokhara) nie ma problemu z dostępem do Internetu. Na Thamelu w Kathmandu za godzinę płaci się 20 rupii (2/7 USD), ale dla porównania w Pokharze 120 rupii za 1 h.  GG jest zainstalowane w połowie kafejek internetowych w Kathmandu.

        Na trekingu o telefonach i internecie zapomnij, chyba że nieprzyzwoicie śmierdzisz groszem, albo masz na stanie laptopa i telefon satelitarny. Są co prawda dostępne telefony satelitarne (ale pierwsza minuta kosztuje ponad 10 USD, a kolejne chyba 5 USD). W większych miejscowościach są telefony, ale także cena jest powalająca – 200 rupii (3 USD) za minutę rozmowy z Polską.

        Pocztówek zazwyczaj wysyła się setki. Podróżują one do Polski ok. miesiąca. W Nepalu za kartkę płaci się 10-20 rupii (1/7 – 2/7 USD), a za znaczek 15 rupii (na dolary proszę sobie przeliczyć, bo jakiś dziwny ułamek wychodzi).

 Noclegi

       Hoteli i hotelików w Indiach i Nepalu jest mnóstwo, zarówno tych bez gwiazdek jak i tych droższych i najdroższych. Na trekingu są tylko bezgwiazdkowe lodge. Generalnie w Indiach i Kathmandu jest najdrożej – dwójka z łazienką kosztuje ok. 5 USD (oczywiście my wybieraliśmy te tańsze).  Na trekingu za noclegi płaciliśmy od 20 rupii (2/7 USD) do 120 rupii (1,75 USD).

 Artykuły spożywcze

       Z jedzeniem też nie ma problemu – jest go dużo i jest tanie. Oczywiście wszystko jest niemiłosiernie ostre. Wiec jeśli ktoś preferuje mdłe posiłki powinien 150 razy przypominać, że to co zamówił ma być przygotowane na mdło. Oczywiście króluje ryż, od którego po kilku tygodniach może zemdlić. Możesz sobie taką dietę urozmaić co najwyżej potrawami mącznymi. Jeżeli jest niepoprawnym mięsożercą trudno Ci będzie wytrzymać na trekingu – mięsa w zasadzie tam nie sprzedają. Ponadto rejon Annapurny to teren chroniony, więc o polowaniach i dziczyźnie też zapomnij. W górach ceny zmieniają się wprost proporcjonalnie do wysokości. Najdroższe są napitki typu coca-cola – nawet 2 USD za 0,33 litra. Butelkowana woda na trekingu też może stanowić niemały wydatek. Wodę pije się w straszliwych ilościach.

        Uwaga! Woda butelkowana jest ozonowana = niesmaczna, do tego często nalepki farbują na fioletowo. My piliśmy wodę ze strumieni, odkażaną chloraminą (kupioną jeszcze w Polsce) – taka woda ma nieprzyjemny zapach, ale w smaku jest OK. W górach możesz pić jeszcze herbatę (ceny od 5 do 90 rupii, ale najczęściej 20) i mleko jaka :-D (to dla ludzi naprawdę mało „obrzydliwych”).

 Co zabrać

       Jeśli się uprzesz możesz nastawić się na biwakowanie na trekingu wokół Annapurny, straszliwie dużo w ten sposób nie zaoszczędzisz. Noclegi są taniutkie, żywność  droższa, ale na wszystko (łącznie z szaleństwami typu coca-cola raz na jakiś czas) wydawałam do 7 USD dziennie.

      Jak Cię przekonałam i porzucisz pomysł z biwakami, w zasadzie jedyne co Ci do szczęścia potrzebne to wygodne buty i wygodny plecak, trochę ciepłych ubrań,  trochę ubrań z kolekcji „tropiki” ,śpiwór, koniecznie okulary z filtrem UV i koniecznie krem z filtrem, szczególnie jak jesteś rudej lub blond maści – filtr 40 to nie przesada i tak blady nie wrócisz - słońce operuje straszliwie. Kijki to też dobry pomysł. Jakieś chusty na spalone ucho lub kark też warto zabrać. My poradziliśmy sobie bez karimat. Klamotów typu sztućce, naczynia tragać nie musisz (warto jednak zabrać bidon), chyba że nie umiesz wystawić nosa na dwór bez wypicia kawy w swojej ulubionej filiżaneczce. Warto zadbać o solidne ubranko dla aparatu foto – szczególnie na przemarsz doliną Kali Ghandaki.

        Co do kwestii foto – zdjęć się robi w Himalajach więcej niż się planowało. Filmy w górach są w naszych, polskich cenach sklepowych, w miastach – w naszych, polskich cenach giełdowych. Jakość tych filmów jest OK, chyba że kupujesz egzemplarze z wystawy.

  Zdrowie

       Ileż ja się nasłuchałam przed wyjazdem opowieści o sensacjach ze strony przewodu pokarmowego i o spędzaniu urlopu w toalecie! Tomek też widocznie nasłuchał się, bo pół plecaka zajął mu papier toaletowy.  Problem jest nieco demonizowany – my jedliśmy niemal wszystko co popadnie i nic tego typu się nie przytrafiło. Na wszelki wypadek wzięliśmy oczywiście zapas węgla i nieco mocniejszych specyfików (bez recepty, za radą pani w aptece).

        Malaria nie stanowi problemu w górach. Natomiast w Indiach, a w szczególności w Bombaju można ją złapać. Ja niemal do ostatniego dnia biłam się z myślami czy zaaplikować sobie profilaktykę. Część lekarzy (szczególnie tych z poradni chorób tropikalnych) od razu łapie za recepty jak usłyszy „Indie, Nepal”. Ale są też tacy z bardzo sceptycznym nastawieniem i przypominają, że normalny człowiek ma jedną wątrobę ;-). W końcu darowałam sobie profilaktykę (smarowałam się jedynie środkami przeciw komarom) i żyję.

        Zaszczepić się można na żółtaczki, polio, błonnicę i teżec - rzecz gustu. Ja taki komplecik zbierałam kilka lat przy okazji innych wyjazdów, ale większość szczepionek można przyjąć na raz.

        Problemem może być choroba wysokościowa. Tu wystarczy odrobina rozsądku – nie musisz nikomu udowadniać, że jesteś mocarzem i dziennie podchodzić 2 tys. metrów. A jak masz mało czasu to możesz wracać samolotem z Jomsom, albo wybrać się np.: do Sanktuarium Annapurny.

        W Nepalu można się nabawić najprawdziwszego jadłowstrętu - autorka stała się takim dziwnym przypadkiem. Od wyjazdu z Pokhary na sam widok nepalskiego jadła miała mdłości i jadła jakieś 400 kcal dziennie w postaci orzechów. W samolocie do Europy przeszło jak ręką odjął. Ciekawe....

 Przewodniki i mapy

         Do wyboru jest kilka przewodników trekingowych po nepalskich Himalajach. Ja dysponuję Lonely Planet „Treking in the Nepal Himalaya” oraz „Himalajami Nepalu” J.Kurczaba. Druga pozycja znacznie bardziej mi odpowiada i wcale nie dlatego, ze jest po polsku. Jest po prostu dokładniejsza, czasami wręcz za dokładna i podane są orientacyjne czasy przejść.

          Przewodnik "Indie północne i Nepal" w wydaniu Pascala jest, moim zdaniem, słaby. Warto się zaopatrzyć w Indie i (oddzielnie) Nepal Lonely Planet.

         Map rejonu Annapurny jest bez liku, niestety nie w Polsce, ale na Thamelu. Lepiej kupować te droższe, tańsze niestety mają niedokładnie naniesione poziomice. Patrzysz sobie na mapę i myślisz „oj jak fajnie dalej będzie płasko”, a potem się okazuje się że czekają na Ciebie dłuuugie schody. My taką właśnie mapę mieliśmy i nie raz mnie zirytowała.

        Generalnie mapy i przewodnika na treking obowiązkowo brać nie trzeba. Na trasie wokół Annapurny w normalnych warunkach pogodowych bardzo trudno się zgubić. Jednak warto wiedzieć jak się ta góra nazywa albo za ile będzie następna wioska. Przynajmniej ja lubię mieć taki informacje, ale może nie każdy ich potrzebuje.

 Zakupy

         Autorka stała się specjalistką od paszmin. Zwiozła do Polski szaliki za 100 USD. Ten kto nieco orientuje się w temacie, wie ile taki luksus kosztuje w naszym pięknym kraju – dobre kilkaset złotych. A w Nepalu paszmina (80% paszminy, 20 % jedwabiu) średniej wysokości ok. 20 USD. Szale 100% paszminy są droższe, ale mnie osobiście bardziej podobają się te z jedwabiem. Paszyminami zawalony jest cały Thamel.  Jednak większość z nich jest we wściekłych jak na nasze warunki kolorach. Jeżeli na liście zamówień z Polski widnieją szale w kolorze „kawa z mlekiem”, albo „przytłumiony wrzos” to musisz się nieźle nałazić (opisy kolorów autorstwa naszych mam). Podróbkę od prawdziwej łatwo rozpoznać – na dotyk (prawdziwe są mięciutkie i milutkie) i na cenę. Jeżeli sprzedawca startuje z ceną 1400 rupii (20 USD) oznacza to że próbuje wcisnąć Ci podróbkę. Cena startowa prawdziwej (średniej, z jedwabiem) to ok. 2200 rupii, którą da się zbić do 1400.

        Ciekawe (czytaj niziutkie) ceny mają herbaty. O herbacie autorka ma akurat niewielkie pojęcie, bo pije głównie kawę i wodę.  Na liście zamówień znalazła się jednak herbata i autorka dowiedziała się, że najdroższa kosztuje 800 rupii (11 USD) za kg (w polskich tea shopach taka sama kosztuje ok. 300 zł za kg).

         Natomiast ciuchy lepiej kupować w Indiach – są tańsze np.: koszulka + spodnie płócienne za 4 USD. Uwaga! Wszystko straszliwie farbuje, nawet w czasie mżawki!

        W Kathmandu sklepy zawalone są także wszelakiego rodzaju sprzętem turystycznym, ale są to głównie podróbki (plecak Alpin Lowe 40 l nie może przecież kosztować 20 USD! I to logo jakieś dziwne, ale poszpanować na Krupówkach zawsze można), a produkty oryginalne kosztują tyle co w Polsce.

        Do kupienia jest wiele innych rzeczy – patrz relacja. Jednak zasada jest jedna: im bardziej naprzykrzasz się sprzedawcy tzn. im częściej go odwiedzasz i odchodzisz z pustymi rękoma, tym taniej Ci towar sprzeda. Kardynalny błąd: założenie, że zakupy odbębnisz w godzinę. I nieprawdą jest, że kobiety kupują więcej!!!

DO GÓRY

 
INDIE-NEPAL 2003