Tragedia miała miejsce przy zejściu z Uszby (4710 m.) na stromym lodowcu (Uszba to najpiękniejszy, wyraźnie wyróżniający się szczyt w okolicach Elbrusa – patrz panorama). Jest to jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc w górach Kaukazu. Alpiniści nie giną na stromym wejściu na tą piękną górę (patrz zdjęcie), ale właśnie na tym lodowcu. W ciągu ostatnich pięciu lat zginęło tu kilkunastu alpinistów; były też tragedie z większą ilością osób, np. sześć osób zginęło w 2003 roku wpadając w szczelinę lodową. Latem, przy pięknej słonecznej pogodzie (a taka właśnie była), lodospad ten jest wyjątkowo niebezpieczny. Staje się bardzo niestabilny.

 Do tragedii doszło przy przejściu poprzecznym przez głęboką szczelinę (do 20 metrów) po moście lodowym (patrz mapa i zdjęcie). Aby go przejść w pewnym miejscu trzeba było przeskoczyć nad przepaścią (długi krok). Błąd asekuracyjny czwórki alpinistów doprowadził do ich upadku na lodową półkę około dziesięciu metrów poniżej powierzchni lodowca (16 sierpień). Marta znalazła się w najniższym położeniu, kilka metrów poniżej półki, zawieszona na linie. Pozostali uczestnicy szybko wyciągnęli ją na półkę. Na skutek kontuzji nogi, Marta nie podjęła próby wydostania się na powierzchnię lodowca, co udało się dwóm uczestnikom wyprawy. Wraz z Mirkiem Sawickim została na dole licząc na to, że dwoje pozostałych kolegów zorganizuje szybką pomoc. Tych dwoje kolegów przenocowało powyżej na lodowcu i z rana wracali do bazy. Marta z Mirkiem byli dobrze przygotowani do „przetrzymania” trudnych warunków lodowcowych (mieli namiot, śpiwory, ciepłą odzież, kuchenkę, jedzenie na kilka dni, itp.).

 Pierwsza informacja o wypadku do kaukaskiej bazy ratowniczej w Terskole (u stóp Elbrusa) dotarła w południe następnego dnia (17 sierpnia). Odległość tej bazy do miejsca wypadku to około dziesięć godzin szybkiego marszu. Kaukascy ratownicy wyruszyli na noc, odpoczęli na tzw. niemieckim obozie (trzy godziny marszu od miejsca wypadku) i na drugi dzień (18 sierpień) około godziny 13-tej dotarli do szczeliny w której byli uwięzieni Marta i Mirek. Oboje byli w dobrej ogólnej kondycji. Krótko przed kaukaskimi ratownikami do tego miejsca dotarli również dwoje przypadkowych alpinistów ukraińskich z Ivano-Frankowska. Wspólnie podjęli działania celem wyciągnięcia ze szczeliny Marty i Mirka. Marta jako pierwsza przywiązała się do liny i już była około czterech metrów powyżej półki, gdy w tym momencie zawalił się most lodowy przez który uprzednio (dwa dni wcześniej) przechodzili. Była godzina 5 minut po 14-tej czasu miejscowego. Na Martę i Mirka spadło kilkanaście ton lodu ze śniegiem. Zginęli nagle. Zdjęcie zawalonego lodowego mostu.

 W tej chwili trudno jest jednoznacznie określić przyczyny tragedii. Złożyło się na to wiele czynników. Ale jedno jest pewne. Baza ratowników w Terskole nie miała do dyspozycji helikoptera ratunkowego. Zwykle zamawiała helikopter w Sochi (około 400 km w prostej linii do Terskole, ponad 1000 km krętej drogi). Gdyby miała do dyspozycji helikopter, akcja ratunkowa zakończyłaby się po 2–3 godzinach (uwzględniając przygotowania ratowników do wyprawy) od chwili otrzymania wiadomości. Tego dnia jednak (w środę 17 sierpnia) helikopter nie dotarł pod lub nad uszbicki lodospad, chociaż były w tym rejonie bardzo dobre warunki atmosferyczne pozwalające na użycie helikoptera.

 Komunikaty ogłaszane przez rosyjskie Ministerstwo były niewiarygodne. Już w czwartek 18 sierpnia wszystko było jasne i ratownicy biorący udział w akcji przekazali informację o śmierci Marty i Mirka do szefa bazy w Terskole – Borysa Tiłowa. Dalsze oficjalnie ogłaszane komunikaty Ministerstwa były tylko pozoracją prowadzenia akcji ratowniczej.

 O działalności rodzin Marty i Mirka (w okresie od soboty 20 sierpnia do piątku 26 sierpnia) informujemy tutaj.